„Nie jesteśmy żadną bandą, jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej Ojczyzny. Chcemy, by Polska była rządzona przez Polaków oddanych sprawie i wybranych przez cały Naród”
major Zygmunt Szendzielarz „Łupaszko”
Terminem „Żołnierze Wykleci” określa się członków antykomunistycznego podziemia, którzy już od 1944 r. stawili czoła polskim komunistom i wkraczającej do naszego kraju Armii Czerwonej na bagnetach, której został przyniesiony totalitarny ustrój. Podziemnie zbrojne walczyło z Urzędem Bezpieczeństwa, Milicją Obywatelską, Korpusem Bezpieczeństwa Wewnętrznego, działaczami Polskiej Partii Robotniczej i wojskami NKWD. Zorganizowane struktury tworzyły takie m.in. organizacje jak Delegatura Sił Zbrojnych., Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”, Narodowe Siły Zbrojne, Ruch Oporu Armii Krajowej czy Wielkopolska Samodzielna Grupa Ochotnicza Warta. Liczbę członków wszystkich antykomunistycznych organizacji szacuje się na 120 – 180 tysięcy. Najbardziej znanymi ”wyklętymi” byli m.in. mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”, rotmistrz Witold Pilecki, Józef Kuraś „Ogień”, czy mjr Hieronim Dekutowski „Zapora” (wszyscy z nich zostali zamordowani, nierzadko po wcześniejszych, często bardzo ciężkich, pełnych tortur śledztwach). W okresie PRL ludzi tych nazywano „bandytami”, „faszystami”, „zaplutymi karłami reakcji”.
Upominali się o nich nieliczni, między innymi Zbigniew Herbert, który w wierszu „Wilki” napisał: Ponieważ żyli prawem wilka / historia głucho o nich milczy / Pozostał po nich w kopnym śniegu / żółtawy mocz i ten ślad wilczy. Przez lata komunistycznego systemu próbowano zatrzeć, lub przekłamać pamięć o walce zbrojnej tych ludzi. Perfidia rządzących Polską komunistów polegała również na tym iż próbowano wszelki ślad po tym, że ci ludzie w ogóle żyli wymazać. Czyniono to m.in. poprzez grzebanie ich ciał w nieoznaczonych dołach po kilku w jednym, bez trumien, często przebranych dodatkowo w niemieckie mundury. Oczywiście w „pochówkach” tych nie brała udziału rodzina i ksiądz. Dopiero stosunkowo niedawno zaczęto przywracać o nich pamięć m.in. poprzez prace ekshumacyjne na warszawskich Powązkach w tzw. kwaterze „Ł”. Od 2011 roku, dzień 1 marca został ustanowiony świętem państwowym, jako Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”.
Pierwszy marca jest datą nieprzypadkową, tego dnia w 1951 roku wykonany został wyrok śmierci na kierownictwie IV Komendy Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, w tym na ppłk. Łukaszu Cieplińskim, który w jednym z grypsów z więzienia do żony pisał: Kochana Wisiu! Jeszcze żyję, chociaż są to prawdopodobnie już ostatnie dla mnie dni. Siedzę z oficerem gestapo. Oni otrzymują listy, a ja nie. A tak bardzo chciałbym otrzymać chociaż parę słów Twoją ręką napisanych (…). Ten ból składam u stóp Boga i Polski (…). Bogu dziękuję za to, że mogę umierać za Jego wiarę świętą, za moją Ojczyznę i za to, że dał mi taką żonę i wielkie szczęście rodzinne. Ciężkie śledztwo, które przeszedł tak opisał: W czasie śledztwa leżałem skatowany w kałuży własnej krwi. Mój stan psychiczny był w tych warunkach taki, że nie mogłem sobie zdawać sprawy z tego, co pisał oficer śledczy. Ciepliński pomimo to do końca pozostał nieugięty, co widać ze stenogramu procesu sądowego, przebija w nim jednak także ogromne rozczarowanie do Polski, która nastała po 1945 r.: Staję przed zarzutem zdrady narodu polskiego, a przecież już w młodości życie moje Polsce ofiarowałem i dla niej chciałem pracować. Dla mnie sprawa polska była największą świętością. „Żołnierzy Wyklętych” najczęściej oskarżano o to iż byli „faszystowsko – hitlerowskimi zbrodniarzami”, dla ludzi, którzy nierzadko od początku wojny walczyli z Niemcami było to szczególnie bolesne. Ostatni „Żołnierz Wyklęty” – Józef Franczak ps. „Lalek” zginął w obławie w dniu 21 października 1963 roku.
Przez lata PRL – u wymazywano ich pamięć, dziś w wolnej Polsce na szczęście się to zmieniło, warto więc o tych ludziach pamiętać!
Piotr Sołtysiak